Szkolenie w Northampton było chyba najnudniejszym i jednocześnie najtrudniejszym, na jakim byłam. Okazało się, że szkolić nas z moving and handling nie będą, za to zaplanowali dla nas sześć egzaminów, których nie zaliczenie spowoduje automatycznie wycofanie oferty pracy. Musiałam obejrzeć kilka filmów z lat osiemdziesiątych z zakresu health and safety, a po każdym dziale był egzamin, niestety dość mocno wykraczający po za zagadnienia z filmów i bazujący na naszym (uczestników) wcześniejszym doświadczeniu zawodowym. Niestety w grupie znalazło się kilka osób, które nigdy nie pracowały w niepublicznej służbie zdrowia i połowę testów zawaliły. Auć.
Dostałam kanapki na lunch, co 1.5 godziny wychodziłam sobie na papierosa a na koniec czekałam 2 godziny na transport, który okazał się być samochodem pełnym rehabilitantów i pacjentów. Godzina drogi w niezapomnianym towarzystwie!
Co do czekania - kazali nam (mi i dwóm koleżankom z Bedford) poczekać w salonie, między pacjentami oglądającymi telewizję. Najpierw przyszedł ciemnoskóry facet z potwornymi bliznami na głowie (wnioskuję dość paskudny wypadek i uraz głowy), który mówił bardzo niewyraźnie, za to bardzo wyraźnie irytował się kiedy kazałam mu powtórzyć co powiedział. Trzymał mnie za rękę, obejmował, czyścił moje spodnie, czesał moje włosy i koniecznie chciał zaprowadzić mnie do swojego pokoju. Stanowczo odmówiłam, ale na próżno szukałam wzrokiem pracownika, który mógł mnie uwolnić z uścisków nachalnego pana. Na szczęście facet okazał się nieszkodliwy i chciał po prostu spędzić z dziewczynami trochę czasu. Pozwoliłam mu zająć moje miejsce a sama ewakuowałam się na drugi koniec kanapy. Moja koleżanka (która znalazła się w tym momencie bezpośrednio obok tegoż pana) posłała mi tylko mordercze spojrzenie, ale je zignorowałam :) A uroczy nachalny pan był wprost wniebowzięty!
Następnie odezwał się do nas znienacka facet siedzący na kanapie po przeciwnej stronie pokoju. Trzymał w ręku puszkę jakiegoś napoju i nerwowo stukał palcami w obicie kanapy. Zapytał kim jesteśmy i co tu robimy. Zgodnie z prawdą odpowiedziałyśmy, że jesteśmy tu na szkoleniu i przyjechałyśmy z Bedford. Facet zapytał, czy są tam jeszcze jakieś miejsca. My na to, że chyba już niestety nie rekrutują.. ale zawsze może zapytać naszej przełożonej. A on na to, że tak na pewno zrobi, bo tu (w Northampton) jest okropnie i z chęcią by się przeniósł. Potem zaczął zachowywać się bardzo dziwnie i mówić jeszcze dziwniejsze rzeczy, aż po chwili zrozumiałyśmy, że ów facet jest pacjentem, a nie pracownikiem... Bardzo szybko ulotniłyśmy się z pokoju niewątpliwej rozrywki i postanowiłyśmy pozamarzać w spokoju na zewnątrz. Nie trwało to dlugo, bo temperatura spadła wyraźnie poniżej -5 stopni i musiałyśmy wrócić do budynku, ale wybrałyśmy drugi salon, który wydał nam się bezpieczniejszym miejscem na przeczekanie.
W końcu dotarłam do domu, skostniała z zimna i wymęczona jak nigdy. Wszystkie egzaminy zdałam, a w poniedziałek ruszam na kolejne szkolenie (induction), tym razem już w Bedford, w miejscu docelowym. Ufff.
Okazuje się, że praca w tak zwanym brain injury rehabilitation unit będzie dla mnie prawdziwym wyzwaniem... zaczynam się stresować, serio.
piątek, 30 listopada 2012
czwartek, 29 listopada 2012
przeprowadzka
Kolejna przeprowadzka, tym razem blogowa. Niestety serwis wordpress znudził mnie i wkurzył tym, że wszelkie zmiany wizualne w szacie graficznej bloga są płatne, podobnie jak wszystkie inne fajne opcje. A że co jakiś czas odczuwam potrzebę zmian i własnoręcznego ingerowania w bebechy bloga, cóż, teraz jestem tu,a nie tam. Trochę szkoda, fakt, bo kawał historii tam zostawiam, ale blogspot wydaje się nieco bardziej przystępnym i przyjaznym serwisem. Obym nie zmieniła szybko zdania.. Trochę potrwa, zanim wszystko doprowadzę do porządku, proszę więc o cierpliwość i zmianę mojego adresu w swoich linkach. Pozdrawiam,
chwilowa
(czasem irytacja)
chwilowa
(czasem irytacja)
Subskrybuj:
Posty (Atom)