piątek, 7 grudnia 2012

nowa praca

Od poniedziałku szkolę się i pracuję już w nowej firmie. Nadal nie mogę uwierzyć, że faktycznie dostałam tę pracę. A jednak się udało! Tak jak się spodziewałam, nowa praca to nowe wyzwania i w praniu wygląda to zupełnie inaczej, niż myślałam.
Urazy mózgu to naprawdę wysoka poprzeczka i cholernie ciężki oddział. Trochę jak dom wariatów :) Ogromne wyzwanie i jeszcze większa odpowiedzialność. Nie to, żebym w Polsce pracowała w podobnym miejscu, mam jednak jako takie porównanie i stwierdzam, że Polska w tej kwestii jest daleko w tyle a prawa pacjentów.. jakby nie istniały.

Same szkolenia to ciężka przeprawa, wszystko jest niesamowicie skomplikowane (w teorii, co dopiero w praktyce) i na wszystko (dosłownie wszystko) są odpowiednie przepisy, regulacje i dokumenty. Mówiąc łopatologicznie, zanim cokolwiek zrobię, czy powiem do pacjenta, muszę pięć razy pomyśleć i przemyśleć, abym przypadkiem nie złamała prawa.

Zabawne, że z trudem przychodzi mi przetłumaczenie na język polski tego, czego dowiedziałam się na szkoleniach. Miałam jakieś tam pojęcie i doświadczenie w temacie, bo ponad dwa lata przepracowałam w domu opieki, ale w tym wypadku to była kropla w morzu. Trochę to przerażające, z drugiej strony wspaniałomyślne. Jak bardzo dba się tutaj o pacjentów, o ich dobro, godność, zdrowie i jakość życia.

Jestem bardzo zmęczona po minionym tygodniu, był bardzo intensywny, poprzeplatanym szkoleniami i uczeniem się i poznawaniem środowiska, wewnętrznych przepisów, pacjentów i współpracowników.

Pacjentów jest tylko dziewięciu. Wszystko dzieje się jakby w zwolnionym tempie. Nikomu nigdzie się nie spieszy, poświęcam pacjentowi ogromną ilość czasu (w porównaniu z dosłownym zapieprzem w poprzedniej pracy). Jest czas na rozmowę, na śniadanie, trzy herbatki, grę w karty, zakupy, spacer do miasta albo rehabilitację (od tego tam jestem). Ćwiczymy pamięć, mowę, wykonywanie pewnych czynności, staramy się wprowadzić pacjentów na nowo do życia i funkcjonowania w społeczeństwie, z i między ludźmi.

Dwa dni temu przyjęliśmy nowego pacjenta z PTA (post-traumatic amnesia).. w życiu czegoś takiego nie widziałam. I jest mi faceta niesamowicie żal. Nie wie gdzie jest ani czemu tu jest.
Nie pamięta, że miał wypadek i doszło do uszkodzenia mózgu. Nie rozumie, jak się u nas znalazł. Chce natychmiast wyjść domu i twierdzi, że przetrzymujemy go tu siłą. Chce do pracy. Panikuje, że straci tę pracę, że nie ma go w jego mieszkaniu w Londynie. Bardzo ciężko go uspokoić, nie przyjmuje bowiem informacji i kompletnie nie wierzy w to, co staramy się mu wytłumaczyć. Na nic te tłumaczenia. Za godzinę i tak nic nie pamięta i wszystko wraca do punktu wyjścia... Czy wyobrażacie sobie, jakbyście się czuli w jego sytuacji...?

4 komentarze:

  1. bardzo ciekawa ale i trudna praca - wspaniale, że Cię tam zatrudnili i że jesteś zadowolona :) a przypadki tych pacjentów straszne :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. elfo to prawda, ciekawa i trudna praca zarazem.czy jestem zadowolona... jeszcze nie wiem, bo to dopiero tydzień, głównie szkolenia.
      ten przypadek, który opisałam ma jednak szanse na częściowe lub całkowite wyzdrowienie, reszta z nich niestety nie. ale o tym napiszę kiedy indziej :)

      Usuń
  2. Gratuluję nowej pracy. Nie potrafię się wyobrazić w twojej pracy. Jestem na to zbyt niecierpliwa, zbyt impulsywna. I napewno nie umiałabym zostawiać pracy w pracy. Emocjonalne obciążenie nosiłabym do domu, co pewnie dobrze nie wpłynęłoby na moje małżeństwo....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maju, dziękuję. Nadal jestem w szoku i nie wierzę, ile szczęścia miałam wskakując te kilka poprzeczek wyżej na stanowisko rehab. assistant. Ja również należę do osób bardzo niecierpliwych i dużo mnie kosztuje (emocjonalnie i chyba nawet fizycznie) spokojne podejście do codziennych nowych wyzwań. Ale to ta specyfika pracy z brain injury.
      Staram się zostawiać pracę za drzwiami mieszkania, ale pierwsze tygodnie są dla mnie wyjątkowo trudne i emocjonalne, więc wybuchy płaczu ze złości i bezsilności są w tej chwili na porządku dziennym. Ale się nie poddaję, bo najlepsza w tym wszystkim jest wielka satysfakcja z pracy! :)

      Usuń