sobota, 19 stycznia 2013

awans

Mimo moich usilnych starań nie daję rady pisać nowych postów częściej, niż dwa, trzy razy w miesiącu. Zbyt jestem skoncentrowana na codzienności - nowych obowiązkach, zdrowiu, planowaniu i realizowaniu różnych zadań. Poza tym zniechęciłam się pisaniem do samej siebie. Chwilowo.

Wracając do poprzedniego postu, całe tornado w pracy dotyczyło pacjenta, który w noc Sylwestrową miał jakieś psychotyczne ataki i wpadł w niekontrolowany szał. Próbował zrzucić mnie ze schodów, krzyczał, że nas wszystkich pozabija. Musiałam zamknąć się w biurze, gdy on walił pięściami w drzwi, kopał je, rzucał krzesłami itd. Babka, która teoretycznie miała prowadzić tej nocy naszą zmianę zamknęła się w toalecie na 2 godziny z jedynym działającym w budynku telefonem, wrzeszczała jak opętana i nie dawała sobie rady z udźwignięciem sytuacji.
Skończyło się na tym, że ja musiałam wziąć to na swoje barki mimo, że przepracowałam w tym miejscu (wówczas) tylko 3 tygodnie. Poprowadziłam zmianę, zdecydowałam się wyjść do pacjenta (mimo zagrożenia dla mojego własnego zdrowia i życia) i spróbować go uspokoić. Nie miałam uprawnień do podania mu leków, więc musiałam zdać się na wszelkie znane mi sposoby perswazji. Mimo dławiącego mnie strachu dałam radę na chwilę go uspokoić, zadzwonić ze swojego telefonu do szefowej i w końcu sytuacja jako tako została opanowana. Pod koniec zmiany napisałam raport, długi na 4 strony. Następnego dnia panikara złożyła wypowiedzenie (uprzedziła szefową, która i tak miała zamiar rozpocząć dochodzenie i pewnie w efekcie ją zawiesić za niedopełnienie obowiązków służbowych i nieprofesjonalne zachowanie) a ja odbyłam 2 rozmowy z przełożonymi, dostałam wiele gratulacji od współpracowników i butelkę wina od mojej managerki.
Wczoraj natomiast dostałam propozycję objęcia stanowiska koordynatorki nocnej zmiany (to nie tylko z powodu tamtej nocy). Dużo wyższa stawka godzinowa. Ale odmówiłam. Tina pokiwała tylko głową i powiedziała, że wie i rozumie. Poczekam, aż zwolni się miejsce na dziennej zmianie. Zrobię trochę więcej szkoleń. Ja, moja cukrzyca, chęć rozwoju, to wszystko nie było by najlepszym rozwiązaniem, mimo pieniędzy i samego faktu takiego uznania ze strony szefowej w postaci awansu. Niektórzy pukają się w głowę. A ja w tym wszystkim, cholera, jestem siebie i swojej decyzji pewna. Mimo wszystko.

4 komentarze:

  1. o kurde co za przeżycia! wspaniale, że umiałaś się opanować i tak zadziałać ale pamiętaj, że życie masz jedno :) jeśli czujesz, że dobrze zrobiłaś odmawiając to najważniejsze. Dostaniesz swoją szansę - tę właściwą za jakiś czas i wtedy powiesz tak :) cmok

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie szybkie "awanse" po pokazaniu kim się jest i jak do pracy podchodzi często wynikają z nastawienia przełożonych, że jeśli już tyle potrafisz to pewnie będzie tylko lepiej. Oczekiwać można, że zaleją Cię obowiązkami bo pokazałaś, ze możesz. Dobrze, że odmówiłaś. Powodzenia i mniej ekstremalnych sytuacji życzę, choć poczytać zawsze miło.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzeba mieć odwagę, by z takiego awansu zrezygnować. Wielki szacun :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To gratuluję szczerze przełamania strachu i interwencji.
    Dzielna dziewczyna z Ciebie ;)))))))

    OdpowiedzUsuń