środa, 6 lutego 2013

wariaty

A nie mówiłam, że to cisza przed burzą? No mówiłam!
I powiem więcej - jak nie urok, to sraczka !

Tym razem sąsiedzi zatruwają mi życie. Nie to, żebym była jedną z tych czepialskich sąsiadek, ale przypadkiem to oprawca robi z siebie ofiarę, a ja mam mdłości ze zdenerwowania, wysokie ciśnienie i zalewa mnie kurwica.

Od dwóch miesięcy mamy nowych lokatorów pod nami i prawie codziennie dostaję zawału przy ich koszmarnych awanturach, trzaskaniu drzwiami, darciu mordy i tak dalej i tak dalej. Prośbą się nie dało, to wysłałam maila do ich agencji. A dziś w moich drzwiach stanęła gówniara, wyrzuciła w moim kierunku wiązankę na temat tego kim i jaka jestem, na moje pytanie czy da mi łaskawie dojść do słowa wykrzyczała, że nie i sobie poszła. A ja dostaję białej gorączki i nie mogę się uspokoić. Oddechy nie pomagają. Nic, cholera nie pomaga. Ale to już mój problem, ona swój cel osiągnęła.

Nie wyobrażam sobie dalszego mieszkania w budynku z takimi wariatami :(

2 komentarze:

  1. gupia cipa!

    a tak poważnie szczerze współczuje sama jestem ofiarą sąsiadów terorystów... tylko oni kłócą sie wtedy kiedy się widzą czyli od 6 do 7.30 rano

    a babsztyl jest tak wedny, ze ja nawet bym jej uwagi nie zwróciła

    OdpowiedzUsuń
  2. Rany... Co za baba...
    Może im przejdzie... moi sąsiedzi też się drą na siebie jakby nie wiem co robili. Potem jest godzina ciszy i od nowa. Na szczęście nie robią tego w nocy, bo bym chyba nie wytrzymała.

    OdpowiedzUsuń